Szybka recenzja polskiej produkcji – czyli czas na Dying Light
Nowa produkcja Wrocławskiego studia Techland zadebiutowała na rynku 27 stycznia.
Z pewnością wielu graczy na całym świecie wyczekiwało na tą produkcje. Czekaliśmy i można śmiało stwierdzić że to oczekiwanie się opłaciło – nawet jeżeli kupiliśmy pre-order.
Sama gra to klimaty dużego otwartego świata opanowanego przez upiorne zombie. Z pewnością jeżeli ktoś ceni sobie duże tereny do eksploracji a zarazem lubi trochę przerażające klimaty to ta gra jest wręcz dla niego – można rzec że to taki Far Cry z zombiakami.
Sztuka przetrwania, czyli lepiej unikać…
Wydawać się może że skoro gra jest o zombie to normalne jest że każdego napotkanego stworka powinniśmy zabić… No jednak nie dokońca, nie w Dying Light, owszem możemy zabijać zombie dowoli jednak w większości przypadków lepiej omijać je szerokim łukiem i nie dać się zaatakować. Sama gra została stworzona bardzo przemyślanie tak aby nie było za łatwo, żebyśmy musieli się postarać by przetrwać. Walka oczywiście podwyższy nasze umiejętności jednak żeby potem nie płakać że straciliśmy broń na jednego zombiaka itp. lepiej bezpośrednich większych walk unikać.
Nocą można zacząć się bać… tak na serio
Sama gra w wielu miejscach potrafi przestraszyć gracza – no chociaż tak trochę. Ale jeżeli jesteśmy na tyle odważni można udać się na przechadzkę po mieście nocą. Całkowita ciemność, wszędzie zombie i tylko uważać, by któryś nas nie zaatakował z zza pleców – to na prawdę daje tej produkcji takiego pazurka, na którego śmiało się przyznam oczekiwałem.
Lepiej pomyśl zanim coś zrobisz
Poprzednia produkcja Techlandu Dead Island opierała się raczej na typowej walce z zombie, brałeś co miałeś pod ręką i waliłeś ile popadnie. Trochę inaczej jest już w Dying Light, sama gra wymaga już jednak by trochę pomyśleć zanim się coś zrobi. Można bezmyślnie walić w zombie ale z drugiej strony po co skoro zaraz zwołasz na siebie wszystkich przeciwników w okolicy. Kolejny element to wytwarzanie przedmiotów tu też trzeba wykazać się przewidywaniem co będzie nam najbardziej potrzebne, by nie robić zbędnych nam przedmiotów – a przedmioty to jeden z głównych czynników, które pozwolą nam przetrwać tak więc lepiej się postarać.
Prawie jak Mirror Edge, Assassins Creed, Far Cry
Nie mogłem tego sobie odmówić. Już po pierwszych kilku minutach rozgrywki gra szybko mi przypomniała o innych produkcjach niekoniecznie spokrewnionych z Dying Light. Czuć tu nutkę gier takich jak Mirror Edge oraz Assassins Creed – co szybko zauważymy skacząc po dachach, budynkach , ogrodzeniach itd. Kolejna gra to Far Cry to daje o sobie znać pierwszoosobowy tryb, przeszukiwanie wszystkiego co popadnie i zdobywanie kolejnych umiejętności. Jak więc widać każdy znajdzie coś tu dla siebie.
Grafika i dubbing – to lubie
Jednym z głównych elementów, które zachęciły mnie do zagrania w tą produkcje był przede wszystkim dubbing – bardzo lubię grać w gry z polskich dubbingiem, a ten w Dying Light bardzo mi się podoba więc nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności. Kolejny element to grafika, która moim zdaniem prezentuje się bardzo dobrze, oddaje każdy ważny element i nadaje tej produkcji świetny klimat – co prawda w wymaganiach ujrzymy potrzebę posiadania dość dobrej karty graficznej ale na kilkuletnich kartach też działa bardzo dobrze, więc lepiej najpierw przetestować a potem kupić.
Minusy
Choć gra jest dobra to ma kilka (moim zdaniem) minusów. Brakuje mi tu możliwości używania pojazdów, stoi pełno w około aut a ja nie mogę ani jednym się przejechać – jak to miało miejsce w Dead Island, szkoda. Kolejny element, który mi trochę nie przypadł do gustu to umiejętności na prawdę dalekiego skakania naszego bohatera. Odległość, która wydaje się dla normalnego człowieka bardzo daleko to dla naszego bohatera w wielu przypadkach żaden problem, skok i już jesteśmy po drugiej stronie.
Podsumowanie
Gra świetna, oddaje swój pierwotny klimat, polecam ją gorąco można na prawdę świetnie się przy niej bawić nawet w trybie co-op. Ocena końcowa: 8,8/10