Jak długość gry wpływa na jej atrakcyjność?

Idziesz sobie do sklepu (lub odpalasz zaufaną stronę w internecie, gdzie możesz kupić gry na konsole lub komputer), wydajesz swoje ciężko zarobione i zaoszczędzone pieniądze na najnowszy tytuł, którego zwiastuny obiecują ci wiele ekstremalnie dobrej zabawy i emocji. Wracasz do domu, instalujesz daną produkcję i zagłębiasz się w ten wirtualny świat wykreowany specjalnie dla ciebie, byś mógł się nim bawić, próbować go i odkrywać wraz z rozwojem fabuły.

Nie ma słów odpowiednio dobrych by opisać to jak się czujesz widząc swój wymarzony tytuł na ekranie własnego monitora lub telewizora. Podoba ci się wszystko, mija parę godzin… i co? To już koniec? Serio? W takim momencie? To co atrakcyjne i długo wyczekiwane zamienia się w rozczarowanie. Czy naprawdę czas gry jest tak ważny, by gracz stwierdził, że warto jeszcze wrócić do danej gry?

Co dzieje się w umyśle gracza?

Gdybyśmy mogli wejść do głowy osoby, która lubi grać w gry komputerowe, to na pewno dowiedzielibyśmy się wielu ciekawostek, które obecnie są jedynie domysłami i hipotezami, które wyrosły na gruncie współczesnej psychologi. Jedne są trafniejsze inne, cóż, odrobinę naciągane. Z tych bardziej wiarygodnych, które dotyczą satysfakcji i oceny atrakcyjności tytułów należących do wirtualnej rozrywki, można wymienić np. mechanikę rozgrywki, sposób prowadzenia narracji, dopracowanie graficzne (szczegółowość i modele poziomów), pomysł oraz długość zabawy. Jednak nie przypadkiem wymieniamy ilość godzin koniecznych na przejście danej gry na samym końcu. Jest wiele tytułów, które można skończyć w 8-10 godzin, a jednak nie trafiają one na rynek gier używanych, gdyż historia w nich opowiedziana oraz radość z gry jest na tyle duża, że chcemy dołączyć ją do swojej kolekcji.

Jak zarobić na kiepskiej grze?

Wielu marketingowych „specjalistów” ze świata producentów gier wydaje się uznawać tylko jedną zasadę – najważniejsze żeby zarobić. Co z tego, że świat jest nieciekawy? Co z tego, że bohater jest płytki jak brodzik, a gra liniowa? Ważne jest dobre wrażenie promocyjne. Co więc robi taki wytwórca wirtualnej rozrywki? Inwestuje w reklamę. To nic, że najciekawsze fragmenty gry można w takich wypadkach zobaczyć na trailerze. Nieważne, że ktoś napisał kiepską historię z koszmarnym zakończeniem, skoro copywriter stworzył bardzo przekonujący tekst promocyjny tytułu. Jeszcze tylko stopniowe podsycanie oczekiwania na „przełomowy tytuł” i szybka dystrybucja, zanim ktoś zorientuje się, że to że gra kosztuje 179 zł jest perfidnym zawyżeniem jej wartości. Byle szybko zarobić zanim pojawią się pierwsze recenzje i sprzedaż „siądzie”. Puff… i gra skończona podczas jednego dnia, ale zwrócić nie można, bo przecież wszystko działa.

Moda na wydłużanie rozgrywki

Skoro długość jest dla nas taka istotna to warto więc wydłużać gry. Obietnice 100 godzin zabawy to jeden z popularniejszych zabiegów marketingowych. Oczywiście dorzućmy do tego otwarty świat, dziesiątki misji pobocznych, swobodę zwiedzania, mini-gry i tak naprawdę osiągamy bardzo bliski wynik do tego, co twierdził wydawca. Ale co z tego jeśli gra wypełniona jest niepotrzebną i irytującą zawartością? Co jeśli mini-gry są źle zaprojektowane i szybko się nudzą (a są np. obowiązkowe)? Wszyscy znamy również metodę powtarzalnych i miałkich misji pobocznych z cyklu „znajdź i zbierz”. Chodzimy więc po lesie z pianą na ustach i szukamy jakiegoś głupiego zioła, którego nikt nie zaznaczył nam na mini-mapce, albo biegamy jak wariat w poszukiwaniu wilków, bo ktoś tam chce 8 skór. Motywacja? Punkty doświadczenia, nagroda pieniężna… i to właściwie tyle. Po co były temu człowiekowi te skóry? Nie wiadomo, ale chciał i płacił. Mija umówione 100 godzin i okazuje się, że większość gry spędziliśmy na tępym bieganiu, a główny wątek można było ukończyć w 8 godzin.

Czy długość gry jest ważna?

Jak najbardziej potwierdzamy opinię, że lepiej sprzedają się gry, które fundują użytkownikowi dłuższą rozgrywkę. Trzeba jednak pamiętać, że by gracz był usatysfakcjonowany potrzeba czegoś więcej niż długa gra wypełniona byle czym i byle jak. Chętniej kupimy tytuł, który jest z nami uczciwy i mówi „mam dla ciebie 13-16 godzin, ale historia którą przeżyjesz wgniecie cię w fotel”. A jeśli już przejście produkcji ma zajmować 5-6 godzin to niech to chociaż będzie magiczne przeżycie i kumulacją świetnych pomysłów za niższą cenę. Gracz jest w stanie wiele wybaczyć, ale na pewno nie to, że chce się z niego uczynić maszynkę do robienia pieniędzy lub ubliża się jego inteligencji, dając półprodukt, który „można uzupełnić” kupując (oczywiście!) kilka DLC.

.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*