World at Arms – mobilna strategia na długie godziny
Będąc zaopatrzonym w nowego smartfona, jakim jest Huawei Y-300, postanowiłem przetestować jego możliwości pod kątem gier i aplikacji. Jestem fanem gier w których trzeba nie tylko odrobiny zręczności, ale pomyślunku, żeby nie skończyć na dnie ani nie sięgnąć do własnego portfela na granicy przegranej. Tymi kryteriami trafiłem na World at Arms – tytuł, który wszystkie wymogi spełnia i to z nawiązką.
Niedawno ze stajni Gameloftu wyłoniła się dostępna na App Storze i Google Play gra o nazwie World at Arms. Jest to strategia online czasu rzeczywistego, której fabuła obraca się wokół inwazji Korei (KRA) na Amerykę i resztę świata. Na początku dowiadujemy się o tym co i jak fabularnie i otrzymujemy bazę – zniszczony, pusty teren nie licząc paru budynków. Jest to swego rodzaju tutorial który uczy budowania, edycji, dysponowania zasobami.
Właśnie, tu wkracza element strategii – do dyspozycji mamy takie zasoby jak energia, monety, paliwo oraz złote gwiazdy i tak zwane punkty dobroci. Energię możemy zyskać stawiając elektrownie, paliwo poprzez budowanie szybów, monety dzięki zbieraniu podatków od mieszkańców, wojsk i biorąc udział w potyczkach, natomiast punkty dobroci za pomoc sojusznikom (polega to głównie na codziennym zaglądaniu do bazy przyjaciela i usuwaniu pożarów). Gwiazdy są walutą premium zdobywalną za questy oraz zwykłe pieniądze, wahające się od 3.16zł za 20 gwiazd do 160 za 1.400. Gwiazdami możemy przyspieszać każdą czynność, np czasochłonne odkrywanie terenu dla poszerzenia bazy.
Tworzyć możemy też jednostki – zarówno dostępną na początku piechotę i pojazdy, aż po samoloty i łodzie później. Zarówno budynki, jak i wojsko właśnie odblokowujemy levelując, czyli zbierając punkty dowodzenia za praktycznie każdą czynność – czy w bazie, czy podczas walk. Każda jednostka ma swoje plusy i minusy obracające się wokół siły ataku, obrony i zdolności specjalnych. Każdy oddział oraz pojazd można łączyć (fusion) w silniejszą odmianę skuteczniejszą na polu walki – potrzeba do tego jednak dwóch takich samych oddziałów plus monet i punktów dobroci. Jest to jednak opłacalne, przynajmniej do 3 poziomu rozwoju: czwarty jest drogim upgradem, i nadal ryzykujemy utratą jednostki w walce.
Strategię i zręczność łączy za to część walk. Część zadań dotyczy rozwoju bazy i technologii, reszta to jednak odzyskiwanie ziem z rąk KRA. Po wybraniu misji widzimy dwie strefy, jedną należącą do nas a drugą do przeciwników gdzie z listy dodajemy jednostki z własne armii, maksymalnie 6, po czym rozpoczynamy. Na bieżąco widzimy strzelające do siebie oddziały, ale w przebieg możemy ingerować w dwojaki sposób. Pierwszy – technologie. Są to po angielsku power-ups, czyli rakiety, ataki z powietrza, gazy dymne i apteczki wpływające na statystyki przeciwnika i nasze – zarówno w ludziach, jak i ich parametrach. Drugi to machanie palcem po ekranie. Możemy zbierać skrzynki z naszej strefy lub przeciwnika, niszczyć beczki albo zasieki, aktywować losowo włączone specjalne ataki dla jednostek lub je redukować u przeciwnych, bronimy też własne jednostki przed power-upami Koreańców. Do tego jednak trzeba sprawnego oka, bo niezauważenie rakiety może skończyć się zlikwidowaniem nawet całego naszego oddziału. Pod koniec w razie wygranej lub przegranej podsumowywane są straty i zyski. Jednostki które padły na polu mogą się odrodzić dzięki specjalnym punktom które są ograniczone i jest ich mniej dla lepszych oddziałów. Gdy te się skończą tracimy oddział na stałe albo płacimy gwiazdy. Ich ilość jest zależna od poziomu.
World at Arms to też strategia sieciowa – walczyć możemy z innymi graczami albo się z nimi sprzymierzać w prywatnych relacjach bądź we frakcjach po kilkadziesiąt osób. Bić się będziemy w powietrzu, wodzie i na lądzie z różnymi jednostkami, za wygraną zdobywając punkty honoru lub je tracąc przy porażce. Gracz jest w stanie uszkodzić wrogą bazę rujnując przeciwnikowi budżet. Ciekawa sprawa.
Podsumowując, ten mobilny tytuł gorąco polecam wszystkim fanom RTSów, którzy chcą poświęcać takiemu tytułowi czas nie konkretne parę godzin ale paręnaście minut w ciągu dnia z przerwami by monitorować zasoby i podbijać kolejne terytoria. To nie jest tytuł wymagający, ale jednocześnie ładny oraz rozluźniający. Mnie się podoba i warto zająć te 50 megabajtów miejsca na karcie.